Złotowłosa i Książki
06-03-2023
"Najstraszliwsze potwory to nie te, które kryją się w ciemnościach, ale te, które żyją w nas samych."
Kylie Morgan dopiero co porzucił chłopak. Jest zrozpaczona i próbuje odzyskać spokój codziennie rano przychodząc do parku.
Michael Harrington jest właścicielem wyjątkowego klubu Vanity. Uwielbia mrok i posiadanie władzy. Piekielnie bogaty i niezwykle przystojny mężczyzna nie cofnie się przed niczym, byle tylko dopiąć swego. Pod pięknem wizualnym skrywa bowiem wnętrze będące jego całkowitym przeciwieństwem. Kiedy więc pewnego dnia zauważa piękną Kylie podejmuje decyzję - ona musi być jego. I już wkrótce porywa kobietę i umieszcza ją w swojej rezydencji.
Dlaczego Michael ją porwał? Jaki czeka ją czas? Czy kobieta będzie miała szansę odzyskania wolności?
Książki Julii Brylewskiej wręcz elektryzują. Uwielbiam ten dreszczyk emocji towarzyszący mi podczas czytania. Tę niepewność. Do najnowszej natomiast podchodziłam w rezerwą, bowiem wąż na okładce wzbudził we mnie morze obaw o przebieg wydarzeń.
Biorąc książkę do ręki i czytając opis sądziłam, że to będzie książka o ofierze i myśliwym, gdzie mimo strachu i gorących scen narodzi się piękne uczucie. Och, jak bardzo się myliłam! Oczywiście nie zdradzę wam co było inne niż przypuszczałam ale uwierzcie mi na słowo - takich zwrotów akcji i takiego finału wydarzeń nie brałam pod uwagę.
Autorce od samego początku do ostatniego zdania udało się utrzymać moją uwagę. Co więcej, sukcesywnie podsycała moją ciekawość elektryzującą fabułą. Klimatem iście jak w thrillera. Ba, scenerią rodem z horroru.
Mrok pochłaniał i osaczał z każdej strony. Gęstą mgłą wiązał oddech. Strach niczym okładkowy wąż pełzł po plecach a gęsia skórka nie chciała zniknąć. W miarę przekręcania kolejnych kartek moje serce biło coraz mocniej.
Przewrotność wydarzeń wbija w fotel. A wszystko dzięki kreacji głównego bohatera. Autorka bowiem balansowała dość niebezpiecznie na cieniutkiej niczym pajęcza nić równowadze w jego zachowaniu. Michael niczym iluzjonista tworzył magię. Niczym wspomniany wyżej wąż oplatał ofiarę odbierając zdolność łapania oddechu. Budził "paraliżujący strach i rozpalał niezdrowe pragnienie posmakowania tego mroku" - ten cytat idealnie obrazuje głównego bohatera.
Kylie także mnie zaskoczyła, choć z początku byłam ogromnie niepewna co do jej postaci. Tego, czy sobie poradzi z nową rzeczywistością. Z totalnie nową i przerażającą wizją życia, jakie przyjdzie jej wieść u boku nieprzewidywalnego mężczyzny.
Dynamiczna akcja dostarczała adrenaliny i rozrywki na najwyższym poziomie. To była iście demoniczna lektura. Ze scenami nasyconymi erotyzmem. Odważne, brutalnie i zdecydowanie dla osób, które gdy ból miesza się z przyjemnością.
Ciężka książka jeśli chodzi o fabułę i przekaz ale bardzo dobrze napisana. Wyrazista, mocna i pozbawiona złudzeń. Elektryzująca. Warto się na nią skusić ale tylko wtedy, gdy jesteście gotowi na totalny rollercoaster i rozbicie emocjonalne. Na burzowe chmury zwiastujące totalny armagedon. Dla fanów lekkich, słodkich i przyjemnych historii, które powodują, że uśmiech nie schodzi z ust ta pozycja będzie nieodpowiednia.
Polecam
Współpraca: Wydawnictwo NieZwykłe
#recenzja
Ten dzień był jak każdy inny, chociaż Kylie czuła, że coś jest nie tak. Wstąpiła do kawiarni po kawę dla swojej przyjaciółki i już miała wracać do domu, kiedy zorientowała się, że odbierając napój musiała zostawić książkę, która była dla niej niezwykle ważna. Gdy wróciła do kawiarni blat pozostawał pusty, a książka znajdowała się w rękach mężczyzny, który od dwudziestu siedmiu dni niezmiennie zajmował to samo miejsce, zamawiał kawę i jakby na kogoś czekając przebywał tam jakiś czas.
Jeszcze tego samego dnia ślad po dziewczynie ginie. Zostaje porwana z jednej z bostońskich ulic. Odurzona środkami nasennymi, następnego dnia, budzi się w otoczonej murem rezydencji mężczyzny, który zdaje się być zafascynowany dziewczyną. Kylie zdaje sobie sprawę, że trafiła do klatki, z której nie łatwo jest się wydostać. A klucz ma tylko Michael Harrington, który zrobi wszystko, by dziewczyna pozostała tam jak najdłużej...
------- recenzja
Niezmiernie trudno jest mi zacząć tę recenzję. I nie chodzi tu o to, że książka mi się nie podobała, czy mam mieszane uczucia co do niej. Jest wręcz przeciwnie. Nie umiem wyrazić swojego zachwytu nad ,,Michaelem”. Nie umiem wyrazić jak strasznie ta książka mną wstrząsnęła i co ze mną zrobiła. Jest to chyba pierwsza taka pozycja nad którą wylałam tyle łez, pierwsza pozycja, po której tak długo nie mogłam się pozbierać.
,,Michael” o niebo różni się od poprzednich książek Julii. Tu już nie ma cukierkowej opowieści, która kończy się zdaniem ,,żyli długo i szczęśliwe”. Tutaj zachowania bohaterów nie pobudzają naszych motyli w brzuchu. Tutaj historia sprawia, że nasz żołądek będzie ściśnięty a po ciele przechodzić nas będą dreszcze. Rycerz na białym koniu już dawno wyjechał z tej bajki, a pozostał sam potwór i biedna dziewczynka, która musi stanąć z nim twarzą w twarz.
Jestem pod wrażeniem jak Julka świetnie odnajduje się w każdym motywie. Dla niej nie ma tematu, którego pisania by się nie podjęła. W tej pozycji poprzeczkę postawiła sobie dość wysoko, ale bez zawahania ją przekroczyła. Poruszyła tu tematy, moim zdaniem bardzo trudne i ciężkie. Tematy, o których nie mówi się często, a czasami nawet się je bagatelizuje, czy co gorsza romantyzuje. Syndrom sztokholmski jak i zespół Adele nie są bagatelizowane. Julia podeszła do sprawy bardzo poważnie. Z początku wszyscy wiemy, że główny bohater to czarny charakter, gdzieś w połowie zaczynamy zmieniać o nim zdanie, bo omamił nas swoimi słodkimi słówkami, a na końcu zdajemy sobie sprawę, że to tak naprawdę my zostaliśmy zmanipulowani, by przekonać się jaki wpływ na bohaterkę miał Michael. Autorka genialnie oddała wszystkie emocje na papier i wspaniale opisała myśli bohaterów. Każdy wątek, każda rzecz, dosłownie wszystko ma znaczenie i nic nie jest przypadkowe, co świadczy o tym, ile Julia włożyła pracy w napisanie książki, co przyniosło niezłe skutki.
Sposób wykreowania bohaterów, to chyba moja ulubiona kwestia w tej recenzji.
Michael Harrington to prawdziwy diabeł pod postacią człowieka. Potwór, którego nikt nie nauczył poprawnie kochać. Nazywa miłością coś, co nawet w najmniejszym stopniu nie jest do niej podobne. Jego dwie twarze przerażały i urzekały jednocześnie. Z jednej strony był bezwzględny, okropny i bezlitosny, z drugiej delikatny i czuły, a ja sama nie wiedziałam, która z jego stron była gorsza. Sprawił, że Kylie błagała o jego uwagę, dotyk. Sprawił, że jedyne co dawało jej ukojenie i przysłaniało poczucie pustki to ból. Sprawił, że umarła w najgorszy z możliwych sposobów – pokochała go.
Kylie Morgan to chyba najsilniejsza bohaterka o jakiejkolwiek czytałam. Jej siła walki i chęć za wszelką cenę uwolnienia się od swojego oprawcy napawały mnie podziwem i dumą. Nigdy nie sądziłam, że człowiek jest w stanie tyle zrobić, by tylko wrócić na wolność. Wydawało mi się, jakbym po części towarzyszyła jej w złotej klatce. Mimo że książka jest naprawdę trudna, wciągnęłam się na maxa. Może jest to zasługa pióra autorki, w którym zakochana jestem od pierwszej pozycji, może rozdziałów, które były naprawdę krótkie, a może tego, że historię przeżywałam bardziej od jakiejkolwiek innej.
Jedyne czego obawiałam się w tej pozycji to zakończenia. I nie dlatego, że mogło zostać ono źle napisane, a po prostu dlatego, że bałam się zakończenia losów bohaterki, której tak kibicowałam. Moje obawy okazały w zupełności niepotrzebne, bo zakończenie okazało się być idealnym zwieńczeniem tak wspaniałej, a jednocześnie tak boleśniej historii.
Ja, gdbym mogła ,,Michaela'' oceniłabym na o wiele więcej niż marne 5/5. To jak dopracowana jest ta książka, jak widać ile pracy zostało w nią włożone zasługuje na wiele większą ocenę,
,,Michael'' wyróżnia się na tle wcześniejszych książek Julki, jest odskocznią od słodkości i dobrych zakończeń, jest czymś co przynosi ból, cierpienie i pustkę w sercu.
Przed sięgnięciem po ,,Michaela'' pamiętajcie o ostrzeżeniach, Zapoznajcie się z motywami książki i dopiero wtedy zdecydujcie czy pozycja aby na pewno jest dla was.
in_love_with_reading_books
12-02-2023
„Pragnienie niczym wąż szepczący do jego ucha i podsycający grzeszne myśli, uświadomiło mu to, przed czym tak bardzo się wzbraniał.
Musiał ją mieć.”
Kylie Morgan nie sądziła, że ten jeden niepozorny wieczór skończy się w tak tragiczny dla niej w skutkach sposób. Trafiła w łapy samego potwora, a ucieczka z tego miejsca była niemożliwa. Michael Harrington nie pozwalał odchodzić swoim zdobyczom. Był gotów na wszystko, by zatrzymać Kylie u swojego boku. Uzależnił ją od siebie, sprawił, że potrzebowała tylko jego, zatraciła samą siebie. Piękna i mroczna rezydencja była jedynym miejscem, w którym czuła się bezpiecznie, a tylko ramiona Michaela mogły przynieść jej ukojenie. Kiedy już nie była w stanie funkcjonować bez jego obecności, zdjął maskę i pokazał swą prawdziwą twarz. Był jej zgubą. I najwyraźniej nic nie było w stanie jej już uratować…
„Ten mały mroczny świat, który ta nagle ją uwięził, z każdym dniem coraz bardziej stawał się czymś, bez czego nie potrafiła żyć. Niewidzialne kraty tego więzienia były jej domem i wbrew rozsądkowi czuła się lepiej, będąc w nim niż poza nim.”
O tym, że pióro Julii Brylewskiej mnie zachwyca, wiadomo już od dłuższego czasu. Każdą powieść, jaka wyszła spod jej ręki, darzę miłością bezgraniczną. „Michael” udowodnił jednak, że Julia trzyma jeszcze niejednego asa w rękawie. To nie jest kolejny słodki romans, w ogóle nie umieściłabym książki w tej kategorii. Ta historia boli w każdym tego słowa znaczeniu. Zdaję sobie sprawę, że również nie trafi ona w gust każdego. Jeśli miałabym wybrać dla niej jakieś określenie, to byłoby to „psychologiczna uczta”. Nie uświadczycie tu mnóstwa zwrotów akcji, bo wszystko dzieje się w głowie. Widać, że autorka kreując zarówno postać Michaela, jak i Kylie, spędziła wiele czasu, przeprowadzając research. Fenomenalnie weszła w umysł oprawcy i jego ofiary. Pokazała, czym naprawdę jest syndrom sztokholmski i za to należą się jej ogromne brawa. Pewnie część czytelników uzna, że Kylie jest naiwna, ale czy ktoś z nich ma pewność, jak sam zachowałby się w takiej sytuacji? Umysł ludzki jest zagadką, nie wiadomo, jaki zastosuje mechanizm obronny. U Kylie to była wola przetrwania i odnalazła jedyny słuszny na to sposób. Jeśli powiem, że było mi jej szkoda, to byłoby to niedopowiedzenie roku. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, jak wielką krzywdę w takiej sytuacji doznaje ofiara.
Powieść „Michael” to nie jest łatwa lektura. Chociaż mam w zwyczaju pochłaniać książki od deski do deski, tym razem co kilka rozdziałów potrzebowałam przerwy, by się zastanowić i ułożyć sobie wszystko w głowie. Momentami sama czułam, że Michael robi mi sieczkę z mózgu, co uważam za niebywały zabieg. Jest to postać bardzo złożona i zagadkowa. Ciężko było rozgryźć, co tak naprawdę siedzi mu w głowie. Natomiast obserwowanie, jak stopniowo zmienia się sposób myślenia Kylie, dosłownie mnie druzgotało. Jak powoli się zatracała w tym wszystkim, jak zaczynał przerażać ją świat zewnętrzny, jak nie umiała przebywać wśród innych ludzi, potrzebując jedynie Michaela – to coś, co do tej pory nie umiem ułożyć sobie w głowie. Teraz jednak rozumiem cały rozgłos towarzyszący tej książce. I z całym przekonaniem twierdzę, że zdecydowanie na to zasługuje.
Bardzo podobały mi się wstawki z różnych dzieł literackich, rozpoczynające każdy rozdział. Widać, że Julia spędziła mnóstwo czasu na ich wybieraniu, by jednocześnie tak perfekcyjnie pasowały do toczących się wydarzeń.
Cała powieść utrzymana jest w mrocznym i tajemniczym klimacie, a najlepszym tego dowodem jest klub „Vanity”, który był własnością Michaela. Ten element dodał powieści wyjątkowego charakteru. Pokazał, że światem rządzi pieniądz, że osoby, które powinny stać na straży bezpieczeństwa obywateli, zrobią wszystko, byle ukryć własne grzechy.
„Chciałaby móc nienawidzić go równie mocno, jak kiedyś.
Chciałaby mieć w sobie tyle woli walki, co jeszcze kilka tygodni temu.
Zamiast tego po prostu tkwiła w ramionach potwora, płacząc w ciszy i samotności, gdzie nikt nigdy nie miał jej usłyszeć.”
„Michael” to nie jest słodka i romantyczna historia. Nie znajdziecie tam księcia na białym koniu. To historia potwora, który złapał w swe szpony niewinną osobę i był gotów ją zniszczyć, byle tylko zatrzymać u swojego boku. Tutaj tylko jeden happy end był możliwy. O tym, czy go dostajemy, musicie przekonać się sami. Po raz kolejny jestem pod wrażeniem tego, co stworzyła Julia Brylewska. Tą powieścią pokazała, jak fenomenalny kunszt literacki dzierży w dłoni. Uważam, że „Michael” to diament wśród pereł, jeśli chodzi o jej twórczość. Dawno nie doświadczyłam tak genialnie dopracowanej pod względem psychologicznym powieści. Czy polecam? Musicie się sami zastanowić, czy jesteście gotowi na tę niełatwą w odbiorze lekturę.
@historie_budzace_namietnosc
23-01-2023
„Nawet diabeł nie może wszystkiego zniszczyć, bo sam przestałby istnieć, jak wszystko. Nawet najgorsze istoty nie pragną zniszczenia wszystkiego. One chcą tylko wyzyskiwać wszystko dla własnej korzyści”.
Kylie nie wiedziała, że od miesiąca ktoś ją obserwował i śledził każdy jej krok. Nie podejrzewała, w jak dużym była niebezpieczeństwie, do momentu aż została porwana i uwięziona. Jej porywaczem okazał się przystojny, bogaty, wpływowy, ale również bezwzględny i mroczny Michael. W pięknym ciele krył się straszny potwór, który by zdobyć to, co chciał, był, w stanie posunąć się do najgorszych uczynków. Kylie bardzo brutalnie i boleśnie się o tym przekonała. Do czego posunie się mężczyzna, by zatrzymać ją przy sobie? Czy Kylie znajdzie jakiś sposób, by uciec od niego? Jeśli coś zaczyna się od śmierci, to również nią musi się zakończyć. Tylko czyja to będzie śmierć?
„Pragnienie, niczym wąż szepcząc do jego ucha i podsycający grzeszne myśli, uświadomił mu to, przed czym tak bardzo się wzbraniał”.
W tej historii znajdziecie tylko mrok, ból, szok, strach, krew, śmierć oraz potwora, który to wszystko wyzwalał i czerpał z tego przyjemność. Opisana zostaje tu relacja, jaka powstała między ofiarą i jej porywaczem. Walki o wolność i tego, jak zostaje się złamanym oraz uzależnia się od swojego oprawcy. Jak odbierana jest nam kawałek po kawałku swoboda, radość, siła. Autorka poruszyła bardzo trudny temat i przedstawiła tak, że przy czytaniu odczuwało się strach i ból bohaterki, gdy pojawiała się iskierka nadziei, to zaraz zostawała brutalnie zgaszona, ale jednak nie do końca. Gdzieś tam jednak tliła się nadzieja, że jednak skończy się to dobrze, ale żeby się tego dowiedzieć sami będziecie musieli wkroczyć w świat potwora. To jest kolejna książka od Julii, jaką przeczytałam i zauważam, że ma już wypracowany schemat tworzenia bohaterów, który nie powtórzył się tylko w jednej książce. Byłam zaskoczona i przerażona w niektórych momentach. Więc na pewno nie jest dla każdego.
„Michael” to książka, która roztrzaskała mnie emocjonalnie. Po jej skończeniu dość długo siedziałam, ocierałam z policzków łzy, uśmiechałam się i myślałam o tym wszystkim, co razem z Kylie i Michaelem przeżyłam.
Jest to tego typu historia, która zostawia trwały ślad w złamanym, ale jednocześnie trochę posklejanym sercu.
Trudno cokolwiek napisać o fabule, aby nie zdradzić z niej zbyt wiele. Tę książkę trzeba bowiem samemu odkrywać strona po stronie i dać się porwać tym wszystkim odczuciom.
Michael to jeden z najlepiej wykreowanych bohaterów, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Dominujący, władczy, lubiący kontrolę, gwałtowny, ale równocześnie posiadający drugie, łagodniejsze oblicze. To postać, która z jednej strony wzbudza strach, ponieważ ciężko przewidzieć jego następny ruch. Z drugiej jednak ma w sobie pewną delikatność, coś takiego, co sprawia że chce się go przytulić i nigdy nie puszczać, zapewnić, że świat może być pięknym miejscem.
Mężczyzna nie doświadczył w życiu zbyt wiele miłości. Wpłynęło to na postrzeganie przez niego tej wartości. Michael łączył miłość z obsesją, pragnieniem posiadania drugiej osoby na własność.
Z kolei Kylie to dziewczyna, która zwróciła na siebie uwagę potwora. Były momenty, w których rozkwitała, ale też takie, w których więdła niczym róża. Niezwykle ujęło mnie jej zamiłowanie do książek, głównie klasyków, a w szczególności do „Mistrza i Małgorzaty”. Ten tytuł również dla mnie jest ważny, dlatego to pozwoliło mi jeszcze mocniej przywiązać się do bohaterki.
Zanim sięgniecie po tę książkę musicie wiedzieć, że to nie jest słodki romans. Relacja łącząca Kylie z Michaelem jest naprawdę trudna, burzliwa, niewłaściwa, ale równocześnie ma w sobie pewne piękno i taki ból.
Julia Brylewska znowu to zrobiła. Zaczarowała mnie stworzoną przez siebie historią, sprawiła że przywiązałam się do bohaterów, żebym później razem z nimi cierpiała. Naprawdę nie wiem, jak autorka z tych kilkudziesięciu liter alfabetu tworzy książki, które powodują takie emocje.
„Michael” to książka, o której nie zapomnę. Pisząc te recenzje w dalszym ciągu trzęsą mi się ręce, a myśli w głowie kotłują się, próbując złączyć się w jakieś logiczne zdania. Rzadko to mówię, ale uważam też, że ta historia ma wprost idealne zakończenie. Proszę, dajcie tej książce szansę. Nie pożałujecie.