Książka w autobusie
05-09-2022
Po intensywnej końcówce sierpnia i co tu ukrywać po stresującym pierwszym września przychodzę do Was z krótką recenzją książki, która dość długo czekała na swoją kolej. O twórczości autorki słyszałam na prawdę wiele dobrego, a ja miałam przyjemność poznać jej przedsmak, czytając „Devila”, który rozpoczynał serię „Inferno”. Niestety do tej chwili nie udało mi się poznać dalszych losów bohaterów, ale mam nadzieję, że kiedyś je nadrobię, bo doskonale pamiętam, że byłam pod wrażeniem pierwszego tomu. Myślicie, że w przypadku „Angry God” było podobnie?
Autorka zabrała nas na spotkanie z Violet McMillan młodą dziewczyną, która bez powodzenia szuka pracy w jakiejkolwiek kancelarii adwokackiej w Nowym Jorku. W świecie, w którym przede wszystkim liczy się ukończenie prestiżowej uczelni, gdzie prawie niemożliwe jest wybicie się osobom, które z różnych powodów nie mogły pozwolić sobie na naukę na sławnym uniwersytecie. Violet niestety nie było dane studiowanie na Harvardzie i mimo rzucanych kłód pod nogi, nigdy się nie poddała i ukończyła wymarzony kierunek. Jednak z każdym kolejnym dniem i z każdą kolejną odmową, młoda prawniczka traci nadzieję, że uda jej się w końcu gdzieś zaczepić. Niespodziewanie los postanawia się do niej uśmiechnąć i dostaje propozycję wręcz nie do odrzucenia. Zaproponowano jej posadę w kancelarii u samego Olivera Sanclaira, którego w Nowym Jorku znają dosłownie wszyscy, nawet ci, którzy z prawem nie mają nic wspólnego. Najdziwniejszy jest jednak fakt, że Violet nigdy nie aplikowała do biura Sanclaira, a Olivier zawsze słynął z tego, że wszystkie sprawy prowadzi sam, bez pomocy kogokolwiek i zawsze wygrywa.
Ona — postrzelona dziewczyna z sercem na dłoni, gotowa walczyć o swoje marzenia.
On — zamknięty w sobie sztywniak, który nie dopuszcza do siebie nikogo.
Co wyniknie z ich wspólnego spotkania? Czy Violet dostanie swoją szansę? Czy Oliver zaryzykuje i zatrudni Violet?
„Angry God” to bardzo przyjemna lektura, gdzie głównych bohaterów nie da się nie lubić. Dodatkowo to postacie, które nie rzucają się od razu sobie w ramiona i nie zapewniają o wielkiej miłości aż po grób, a mimo to wyczuwa się między nimi prawdziwą chemię. Pani Julia stworzyła naprawdę fajną historię, a swoim stylem sprawiła, że nie mogłam się od niej oderwać, a wykreowana fabuła mnie wręcz pochłonęła. Dla mnie ogromnym plusem było samo zakończenie, które spowodowało, że pobiegłam do swojej ukochanej biblioteki po kontynuację. Na razie muszę na nią chwilę poczekać, ale poznam ją na pewno. Sięgając po tę lekturę, z całą pewnością spędzicie z nią świetnie czas. Ja, jak najbardziej polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu.
@/bargielczyta
11-03-2022
Po trylogii Inferno, którą jestem zafascynowana do tej pory, książki Julki kupuje w ciemno. Więc nie dziwne, że po ogłoszeniu wydania ,,Angry God" pozycja ta znalazła się natychmiast na mojej półce książek do kupienia.
W tej książce w ogóle nie mam się do czego przyczepić, więc zostało mi tylko przedstawić wam argumenty dlaczego powinniście przeczytać tę pozycję.
Po pierwsze: narracja trzecioosobowa, której nie każdy jest fanem jest napisana lekkim, przyjemnym językiem przez co zatracamy się na dobre w lekturze. Mimo, że i ja na początku nie byłam fanką czytania książek z tą narracja, przez Julkę, która radzi sobie z nią świetnie wcale mi to nie przeszkadza.
Młoda prawniczka, która dopiero wkracza do swojego zawodu, niespodziewanie dostaje staż u doświadczonego już adwokata - Oliviera Sanclaira. Mężczyzna w całej swojej karierze nie przegrał jeszcze żadnej rozprawy. Dąży do celu po trupach i nigdy nie odpuszcza.
Cóż, jestem już przyzwyczajona, że bohaterowie kreowani przez autorkę skradają moje serce, więc nie zdziwiłam się, że i tym razem pokochałam ich od pierwszych stron.
Violet to zadziorna młoda kobieta, która widać, że nie da sobie w kasze dmuchać. Mimo wielu przekonań swoich bliskich, że w prawniczym świecie nie da rady, ta cierpliwie dąży do spełnienia swoich marzeń w zawodzie.
Olivier, cóż to kolejny mężczyzna z kategorii tych, których się poprostu uwielbia. Niby mroczny, niedostępny pan adwokat, który tylko przyjął na staż początkującą adwokatkę, ale mimo tego jego serce zaczyna szybciej bić kiedy na siebie spojrzą.
Ich relacja nie idzie ani za szybko ani za wolno. Mężczyzna wprowadza ją w świat prawa. Daje jej szansę, której nikt nie dał jemu, pomimo, że może na tym wiele stracić. Czytając poszczególne sceny z bohaterami mój brzuch zamieniał się w stado motyli.
Plusem jest też wątek prawny, z którym autorka świetnie sobie poradziła. Czytając można zapoznać się z prawem amerykańskim, z którym ja osobiście po raz pierwszy się spotykam.
Zaskakujący był też dla mnie koniec i |SPOJLER|przeskok czasowy jaki się w nim znajduje. Uważam, że jest znakomity, bo jak najbardziej zachęca czytelników do daleszgo czytania.
Ja już nie mogę się doczekać części drugiej. A wy?
@historie_budzace_namietnosc
27-02-2022
„To przecież nic osobistego.”
Gdy ktoś próbuje za nas decydować. Gdy ktoś próbuje nam podcinać skrzydła. Gdy ktoś próbuje nam wmówić, że nic nie osiągniemy. To wtedy mamy dwa wyjścia, albo się poddać, albo zawalczyć o marzenia i utrzeć nosa tym którzy w nas nie wierzyli.
Violet jest młodą prawniczką, która na przekór ojcu dopięła swego. Tylko start okazał się ciężki, bo gdy nie ma się dyplomu z Harvardu nikt nie chce dać jej szansy. I wtedy niespodziewanie dostaje ofertę pracy w najlepszej kancelarii prawniczej w mieście. Olivier ciężką pracą i uporem stał się najlepszym prawnikiem, który nigdy nie przegrywa. Uważany jest za Boga prawniczego świata. Świata który nie jest kryształowy i rządzi się swoimi prawami. Czy wzięcie pod skrzydła młodej prawniczki nie okaże się zgubne? Dokąd zaprowadzi ich ta znajomość?
Po serii „Inferno” nie miałam żadnych obaw by sięgnąć po kolejną książkę Julii Brylewskiej. Przekonałam się, że tworzy bardzo dobre historię, które są nietuzinkowe i dają do myślenia. Każdy jej bohater jest inny, przyciągający i za każdym razem można doszukać się czegoś nowego. Oboje są uparci i chcą pokazać innym jak bardzo mylili się w ich ocenie. Ta znajomość okaże się dla nich nowym doświadczeniem, dostarczającym coś nowego oraz nauczą się czegoś od siebie nawzajem. Nie podejrzewali, że tyle mają ze sobą wspólnego. Olivier mimo, że jest przystojny do tego prawnik, przyciąga kobiece spojrzenia, nie jest kobieciarzem. Jest tajemniczy, zdystansowany. Ciekawiło mnie co ukrywa. Jego relacja z Violet zmieniała się z dnia na dzień, a ja czułam te iskierki jakie między nimi przeskakiwały. Autorka potrafi wywołać wypieki na twarzy i pobudzić wyobraźnię. Było zmysłowo, pikantnie wręcz elektryzująco. Fabuła bardzo dobrze poprowadzona i wciągająca. Rozdziały pisane z perspektywy bohaterów dają możliwość lepszego poznania ich emocji i tego co nimi kieruje. Tych postaci nie da się nie lubić. Jestem ogromnie ciekawa jak to wszystko się zakończy i czy wszystkie postacie znajdą szczęście.
Life_substitute
20-02-2022
"Ktoś kiedyś powiedział mi, że dobry prawnik musi być jeszcze lepszym aktorem, więc zamierzam grać. Najlepiej jak jestem w stanie."
Seria "Inferno" była naprawdę dobra, ale "Gods of Law" zapowiada się jeszcze lepiej.
Wzięty, cyniczny prawnik oraz młoda, pełna zapału absolwentka prawa? Podejrzewam, że dla wszystkich wyjadaczy ksiażkowych nie brzmi to zbyt oryginalnie i z całą pewnością domyślą się w jaką stronę będzie zmierzała ta historia. Dlatego nie będzie wielkim spoilerem jeśli potwierdzę te przypuszczenia, jednak jeżeli myślicie, że jest to wada tej książki, to od razu zaznaczam, że tak nie jest. Co więcej, śmiem twierdzić, że jest to jej największa zaleta. Autorka nie kombinuje, nie wymyśla, tylko serwuje nam dobrze opowiedzianą i wciągającą opowieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami zarówno tymi głównymi jak i drugoplanowymi. Dojrzali, inteligentni, charyzmatyczni i skomplikowani, kupują czytelnika od pierwszych stron. Podobnie jest z samą fabułą, która mimo, iż pozbawiona spektakularnych zwrotów akcji, to i tak przykuwa uwagę.
Już to kiedyś napisałam, ale powtórzę jeszcze raz, nie każda książka musi być arcydziełem literatury, czasami wystarczy po prostu dobrze opowiedziana historia, a "Angry God" właśnie taka jest, genialna w swojej prostocie.
"Angry God" to książka, która rozpala zmysły i roztrzaskuje serca.
Tym razem Julia Brylewska zabiera nas w świat prawników, którzy nie akceptują żadnej słabości. Poznajemy tu historię młodej Violet, która świeżo po studiach stawia swoje pierwsze kroki na drodze ku karierze. Dziewczyna już od samego początku wykazuje ogromną determinację. Pomimo tego, że praktycznie nikt w nią nie wierzy, podąża za swoimi marzeniami. Przy każdym ciosie zaciska zęby i stara się pokazać ludziom środkowy palec, świadczący o tym, że jeszcze zobaczą, na co ją stać.
Z kolei Oliver jest typem samca alfy i to nie tylko na sali rozpraw. Wokół siebie roztacza aurę dominacji i siły. Gdy zajrzymy głębiej w jego duszę, dostrzeżemy jednak pewne pęknięcia w twardej, jak kamień skorupie. Mężczyzna nie przebiera w słowach. Z trudem też ukazuje swoje emocje. Nie przepada również za rozmowami od serca.
Jego spotkanie z Violet jest niczym tsunami, które zaczyna wszystko niszczyć, aby na nowo zbudować. Relacja bohaterów jest niezwykle zmysłowa. Ich przekomarzania nie raz doprowadzały mnie do śmiechu, a niektóre wyznania powodowały łzy.
Mam wrażenie, że tutaj Julia przeszła samą siebie, jeśli chodzi o wytworzenie takiej emocjonalności. A gdyby tego było mało, to autorka poruszyła tu wiele ważnych tematów. Dała spojrzenie na rodzinę, która nie zawsze stanowi filar. No i nie mogę zapomnieć o słoniach, które w tym przypadku niezwykle mnie rozczuliły!
"Angry God" to książka, przy której serce co chwilę zmienia rytm bicia. Raz jest przyspieszone, żeby po chwili zwolnić i znów przyspieszyć. Jestem oczarowana historią Olivera i Violet, a ostatnie rozdziały wyzwoliły nawet kilka łez z kącika mojego oka. Polecam Wam tę książkę ze wszystkich sił. Przeczytajcie, bo warto!